Pomodoro. Czy ta metoda naprawdę działa?

Pomodoro. Czy ta metoda naprawdę działa?

12 lutego, 2024 2 przez Rafał Musidlak

Długo szukałem odpowiedniej metody, która pozwoli mi kontrolować czas. Właściwie nadal szukam takich metod. Ale po co?

Jak to po co? A Ty? Masz swoją metodę pracy czy działasz impulsywnie? Zawsze wyrabiasz się w terminach? Zawsze realizujesz to, co sobie wcześniej założyłeś? Jeśli tak, to gratuluję.

Ja niestety nie jestem takim asem produktywności, dlatego musiałem się nią zainteresować. Chodzę do pracy, trenuję, a w “wolnych” chwilach redaguję artykuły, które masz przyjemność (mam nadzieję) czytać na tym blogu.

No właśnie, tylko kiedy znaleźć na to czas?

Znalezienie czasu to jedno, a konsekwentne działanie, to drugie. Zdarzało mi się wielokrotnie do czegoś siadać, a potem okazywało się, że nagle robię coś zupełnie innego.

Zdarzało mi się pisać artykuł i kończyć po napisaniu zaledwie 300 słów. Albo napisanie tych 300 słów zajmowało mi godzinę. Bo coś mnie rozproszyło, bo ktoś wysłał mi wiadomość, bo o czymś sobie przypomniałem, bo nagle zgłodniałem itd.

W końcu dochodziłem do wniosku, że nie mam weny, a artykuł, który mógł zostać napisany w godzinę, tworzyłem cały tydzień.

Podobnie bywało z czytaniem książek. Miałem przeczytać rozdział, a przeczytałem 5 stron. Brawo!

Aż tu nagle natknąłem się na coś, co mogło zrewolucjonizować moje podejście do pracy w skupieniu…

Na czym polega metoda pomodoro?

Pomodoro, to po francusku pomidor. Nie, czekaj, chyba po włosku, nieważne. W każdym razie nazwa wzięła się od kuchennego minutnika. Wiesz, takiego do gotowania jajek, w kształcie jabłka lub pomidora właśnie, co po przekręceniu zaczyna tykać i odmierzać czas do zera.

Metoda pomodoro

Na końcu słyszysz brzdęknięcie albo alarm, który informuje Cię, że jajka są już ugotowane.

I to jest właśnie narzędzie, które stosuje się w tej metodzie. Mianowicie, nastawiasz minutnik na 25 minut. Jest to czas na pracę w pełnym skupieniu. Następnie, gdy alarm zadzwoni, robisz sobie przerwę 5 min. Cykl powtarzasz 4-krotnie.

No i co w tym odkrywczego? Otóż metoda ta ma pomóc Ci się skupić. Ustalono, że człowiek nie jest w stanie pracować w pełnym skupieniu przez długi czas. Cykliczne, krótkie przerwy co 25 minut pozwalają Ci przewietrzyć umysł, po czym wrócić do pracy w pełnym skupieniu.

System 25/5 – 25 min pracy i 5 min przerwy – jest zaleceniem domyślnym, ale oczywiście możesz zmienić te proporcje, np. na 20/10.

Taki jeden cykl nazywa się potocznie pomidorem. Osoby stosujące tę metodę namiętnie używają także pojęcia “pomidor” jako jednostki czasu. Mówią na przykład, że coś zajęło im 3 pomidory.

Metoda pomodoro stała się tak popularna, że stworzono szereg aplikacji do jej stosowania. Nie potrzebujesz klasycznego kuchennego minutnika. Wystarczy, że zainstalujesz apkę na telefon, ustawisz długość cyklu pracy oraz przerw, a także liczbę cykli i możesz zacząć działać.

Zalety metody pomodoro

Postanowiłem niezwłocznie wypróbować tę metodę na sobie i oto co odkryłem: 

  • Faktycznie metoda pomagała w skupieniu. Pracując ze świadomością, że trwał właśnie mój cykl pracy i niebawem będę miał zasłużoną przerwę, byłem mniej skłonny do bezsensownego przerywania bez powodu.
  • Krótkie, sprecyzowane cykle pracy nastrajały do szybszego kończenia zadania. W przypadku, gdy pracowałem już przez 3 lub 4 pomidory, zdarzało mi się pomyśleć: “A, to jeszcze jeden pomidor i kończę”.
  • Aplikacja do pomodoro pomagała mi kontrolować czas przerw. Gdy usłyszałem alarm, wiedziałem, że trzeba wracać do pracy.
  • Ważne dla osób pracujących zdalnie, z domu: Stosując pomodoro, Twoja rodzina uczy się, że nie można Ci przeszkadzać w trakcie cyklu pracy. Pamiętam, jak moja córka podchodziła do mojego telefonu i sprawdzała, kiedy będę miał przerwę, gdy chciała mi coś powiedzieć. Najlepsze jest to, że wcale nie musiałem jej tego uczyć🙂

No i chyba najlepsze:

  • Aplikacja oczywiście pokazywała statystyki. Cała magia tych wszystkich list to-do, prowadzenia dzienników, zapisków itd. tkwi w tym, że widzisz jak na dłoni, ile pracy wykonałeś, a to jest bardzo pokrzepiające i zachęcające do dalszej pracy.

Brzmi fajnie, a mimo tego wszystkiego zrezygnowałem ze stosowania pomodoro. Dlaczego?

Metoda pomodoro a stan Flow

Byłeś kiedyś na fajnej domówce z przyjaciółmi? Albo w kinie na filmie, który tak Cię wkręcił, że zapomniałeś o popcornie? Albo może grałeś kiedyś w grę komputerową do 3:00 nad ranem?

Każdemu z nas przytrafiało się coś podobnego.

Stan Flow to stan, w którym jakaś czynność tak bardzo Cię pochłania, że dookoła Ciebie może się palić i walić, a Ty i tak jesteś zbyt zajęty, aby to zauważyć.

Flow – z angielskiego “przepływ” – to pojęcie, które sformułował Mihály Csíkszentmihályi – pewien sławny psycholog, którego nazwiska nawet nie próbuj wymówić.

Uczony ten uważa, że stan Flow jest to stan z pogranicza satysfakcji i euforii, wywołany całkowitym oddaniem się jakiejś czynności

Niestety stan ten jest problematyczny, bo nie można go wywołać ot tak. Ale można się postarać. Usuń wszystkie dystraktory, pracuj w odosobnieniu, skup się.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że kiedy już wejdziesz w stan Przepływu i jakaś najmniejsza drobnostka Cię z niego wytrąci, to ponowne wejście w ten stan może zająć nawet kilkadziesiąt minut.

Sam chyba rozumiesz, że alarm, który uruchamia się regularnie co 25 min, temu nie sprzyja.

Pomodoro w praktyce

Bardzo często wyglądało to tak:

Siadałem przed laptopem i odpalałem aplikację. Przez 10 – 15 minut szło jak krew z nosa, ale w końcu przychodziła ta magiczna wena i zaczynałem pisać artykuł na bloga, a kiedy już mocno się rozkręciłem… 

Tak, zgadłeś, alarm na przerwę.

W tym przypadku często klikałem “pomiń”, by od razu przejść do następnej rundy. Nie miałem ochoty na przerwę, kiedy właśnie tak dobrze edytor tekstowy zapełniał się słowami.

Niestety sam fakt pojawienia się alarmu w niewłaściwym momencie trochę irytował. Dodatkowo miałem ten głupi odruch zerkania na minutnik i mimowolnego sprawdzania ile czasu mi jeszcze zostało.

To z kolei powodowało pewne straty czasowe. Kiedy byłem w stanie Flow albo przynajmniej miałem po prostu ochotę pisać dalej, świadomość, że zostało mi już tylko 2 minuty do przerwy, zwyczajnie rozpraszała.

Kiedy natomiast gapiłem się w ścianę, szukając pomysłu na rozpoczęcie kolejnego akapitu, te 2 minuty utwierdzały mnie w przekonaniu, że i tak nie ma co zaczynać z kolejnymi wersami, skoro zaraz będę miał przerwę.

W pewnym momencie aplikacja zamiast mi pomagać zaczynała mnie zwyczajnie wkur*iać.

Jak na ironię, metoda ta pomagała mi się skupić, ale gdy już byłem skupiony, to przeszkadzała. Idealnie by było, gdyby aplikacja wychwytywała stan Flow i wówczas się dezaktywowała. Niestety technologia nie poszła aż tak do przodu.

Dlaczego pomodoro nie działa?

Moim zdaniem idea metody pomodoro zawodzi z jednego prostego powodu. Koncentruje się na czasie wykonania zadania, a nie na samym wykonaniu tego zadania.

Zobacz, jeżeli np. malujesz pokój i chcesz zrobić sobie przerwę, to założę się, że nie przerywasz malowania w momencie, kiedy zostało Ci ostatnie 50 cm ściany.

Zazwyczaj malujemy do końca ściany, do komina, do wnęki itd. i dopiero wówczas odpoczywamy. 

Podobnie jest z czytaniem książki. Kończysz akapit lub najlepiej rozdział i dopiero wtedy jest czas na pauzę. Nikt nie przerywa czytania w pół zdania. 

Pomodoro poniekąd ma w dupie to, w jakim momencie wykonywania czynności się znajdujesz. Mija 25 min i stop.

Dlatego myślę, że pomodoro jest dobrą metodą, ale tylko dla czynności monotonnych i powtarzalnych, jak np. skręcanie długopisów (jeśli masz akurat taką pracę), segregowanie czegoś, drylowanie śliwek, lepienie pierogów itp.

W przypadku takich czynności nie ma znaczenia moment, w którym zrobisz sobie przerwę.

Jeśli jednak masz do wykonania zadanie charakteryzujące się jakąś etapowością, a do tego jeszcze potrzebujesz stanu Flow, to odradzam metodę pomodoro.

Pamiętaj jednak, że metoda pracy, jaka się u Ciebie sprawdzi, często zależy od Twojego temperamentu i własnych preferencji. Dlatego nie wierz mi na słowo, lecz sam przetestuj.