Dlaczego nie masz czasu dla siebie?

Dlaczego nie masz czasu dla siebie?

15 kwietnia, 2024 0 przez Rafał Musidlak

Pozwól, że opowiem Ci o angielskim pisarzu, który jak myślę, może coś wnieść do Twojego życia.

Arnold Bennett, bo o nim mowa, urodził się w XIX wieku, czyli w czasach pewnej rewolucji przemysłowej. W czasach narodzin nowej klasy społecznej, klasy urzędniczej.

Była to klasa ludzi, którzy za stałą pensję pracowali określoną liczbę godzin tygodniowo, aby utrzymać rodzinę. Ojej, a co w tym dziwnego? W dzisiejszych czasach też tak pracujemy.

No właśnie, dla nas to właściwie norma i już nie zastanawiamy się nad swoim życiem. Tak ma być i tyle. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że właśnie to jest sensem naszego życia. Przynajmniej dla większości z nas.

Ale to nie było takie oczywiste pod koniec XIX wieku. Pisarza dręczyły pewne dylematy moralne z tym związane, a mianowicie to, że członkowie nowej klasy nie korzystają z okazji, aby żyć pełnią życia.

Doba jest za krótka. Czyżby?

W swoim poradniku z 1910 roku pt. “Jak żyć przez 24 godziny na dobę”, Bennett pisał:

“Mamy oto londyńczyka, który pracuje w biurze od 10:00 do 18:00 i który rano, a potem wieczorem przez 50 minut podróżuje między domem a biurem”.

Trochę dołujące, prawda? Odlicz swój czas pracy oraz dojazdy, a okaże się, że niewiele czasu Ci pozostaje. Bzdura! Bennett uważał, że te 15 godzin, które zostaje londyńczykowi klasy urzędniczej, to całkiem dużo.

Problem polega na tym, że to my, osoby na co dzień pracujące, nie zdajemy sobie z tego sprawy. Pisarz wyjaśnia:

“Gruby błąd, który nasz typowy człowiek popełnia w odniesieniu do swojego dnia, polega na tym, że chociaż nie lubi on zbytnio swojej pracy, uważając ją za coś, co trzeba odbębnić, uparcie traktuje godziny od 10:00 do 18:00 jako DZIEŃ, a poprzedzające go dziesięć godzin i następujące po nim sześć godzin, uważa tylko za jego prolog i epilog”.

Nie uważasz, że jest to niezwykle trafne spostrzeżenie? Pomyśl, jakie masz myśli po zakończonej pracy. Czyż nie masz takiego poczucia, że najważniejszą rzecz już zrobiłeś i teraz to nic już nie musisz?

No ok, ale co w tym złego? W tym momencie należy sobie postawić jedno zasadnicze pytanie: Po co właściwie żyjesz? Dla kogo?

Tak, może i brzmi to jak filozofowanie. Może pomyślisz, że przecież kurczę nie chodzi się do pracy dla przyjemności. Trzeba harować, żeby utrzymać siebie i rodzinę. I masz rację.

Ale to nie musi być jedynym sensem Twojego życia. Czy naprawdę masz być jedynie sprzętem dla swojego pracodawcy, który przerwę od pracy ma tylko po to, aby się zbyt szybko nie zużył i żeby nie trzeba go było za szybko wymieniać na nowy?

Nie chcę jednak mówić przez to tego, że winę ponosi Twój pracodawca. Po wyjściu z pracy to Ty decydujesz, czy jesteś jedynie sprzętem, który wróci nazajutrz spełnić swoją “najważniejszą rolę” w życiu, czy jednak zainwestujesz ten czas w swój rozwój.

Jakie jest rozwiązanie?

Dzień w dniu. Czas, który należy do Ciebie

Arnold Bennett proponuje, żeby statystyczny pracownik traktował swoje 15 wolnych godzin jako “dzień w dniu” i wyjaśnia:

“W ciągu tych piętnastu godzin jest on wolny; nie zarabia na życie, nie zajmuje się sprawami finansowymi, nie jest gorszy od człowieka mającego osobiste dochody”.

Dlatego powinien korzystać z tego czasu i rozwijać swoją osobowość. Według Bennetta polega to przede wszystkim na czytaniu wielkiej poezji, ale cóż… wtedy nie było jeszcze wielkich sieci siłowni🙂

Po co to robić?

Nic nie musisz robić, ale chcesz. Nie czytałbyś tego tekstu, gdyby zależało Ci jedynie na przeczekaniu życia.

Wiem jednak, że często brakuje zapału. Czasami jest tak, że chciałbyś, ale Ci się nie chce. Przypomnij sobie wtedy, na czym polega życie. Na oglądaniu tv? A może na wpatrywaniu się w ekran telefonu? 

Wiesz, jest godzina 21:00, a ja piszę ten artykuł, wcześniej zapoznając się z przypadkiem jakiegoś brytyjskiego pisarza, po to, żebyś Ty mógł przeczytać te słowa gdzieś tam po drugiej stronie.

I wiesz jak zajebiście wielką satysfakcję mi daje świadomość, że mogę choć odrobinę pchnąć do działania kogoś, kogo w ogóle nie znam? Te przysłowiowe 5 groszy, które daję światu od siebie czyni mnie człowiekiem. Coś zostało stworzone przeze mnie.

Ktoś mądry powiedział kiedyś: “Świeca, od której zapalana jest inna świeca, nie traci na wartości”.

A przecież mógłbym teraz oglądać jakiś film w telewizorni z przerwami na reklamy co 10 min. Nie tak jednak chcę spędzić niedzielny wieczór. Po takim wieczorze nie pozostałoby zupełnie nic.

Dlatego zawsze, gdy tracisz tę mityczną motywację do działania, gdy wracasz po pracy do domu, pomyśl, że to jest Twój czas. Nie chce Ci się trenować? A czy nie lepiej jest coś zbudować, niż pozwolić, aby czas przeleciał Ci przez palce?

Siłownia to nie Twój teren? Masz pierdyliard innych możliwości. Po prostu znajdź coś, co Cię rozwija i korzystaj ze swojego dnia w dniu.