6 zasad zdrowego żywienia, których NIE przestrzegam
11 lipca, 2017Wiadomo jak to jest… Nawet jak zdrowo się odżywiasz, to z pewnością zdarza Ci się sięgnąć po to czy po tamto, tzn. zjeść coś niezdrowego. No chyba że jesteś jakimś mnichem – ascetą, który pokutuje dla idei żywiąc się samym mchem. Taki tam żarcik. Ale nie o to mi chodzi. Pisząc ten tekst nie mam na myśli skoków w bok. Poniżej przedstawiam Ci 6 zasad zdrowego odżywiania, których nie przestrzegam wcale. Generalnie mam je głęboko w poważaniu. Nawet nie dążę do tego by zacząć, choć teoretycznie powinienem. I mam ku temu swoje powody, o których oczywiście wspomnę. Zainteresowany? To zapraszam do czytania.
1. Nie łącz białka i węglowodanów w jednym posiłku
Twórcą diety rozdzielnej, czyli takiej, w której produkty węglowodanowe i białkowe jada się osobno, jest niejaki Dr. Hay (imienia nie znam). Wspomniany doktorek doszedł do wniosku, że węglowodany i białko trawione są w różnych środowiskach kwasowo-zasadowych. I de facto ma rację. Białko, to takie ustrojstwo, które wymaga bardzo kwaśnych soków żołądkowych, aby było odpowiednio strawione. Węglowodany natomiast trawią się w mniej kwaśnym środowisku. Gdy więc zjadasz ryż z kurczakiem, Twój żołądek ma problem. Nie jest w stanie wytworzyć jednocześnie środowiska bardzo kwaśnego i mniej kwaśnego w jednym czasie. Dlatego cały posiłek trawi się w środowisku, które nie jest idealne ani dla białka, ani dla węglowodanów. Ponadto, białko i węglowodany trafią się w towarzystwie innych enzymów.
Oczywiście, gwoli ścisłości, w przyrodzie raczej nie występuje pożywienie zawierające tylko białko lub tylko węglowodany. Chodzi tu natomiast o produkty z przeważającą ilością jednych bądź drugich makroskładników.
Dlaczego osobiście nie przestrzegam diety rozdzielnej? To nie jest do końca tak, że nie przestrzegam. Nie spożywam za wiele mięsa. Nabiału nie jadam wcale (oprócz jogurtu naturalnego, sporadycznie kefir, śmietana i mleko do kawy). Generalnie więc w moim jadłospisie rzadko występują dania obfite w węglowodany i białko. Najczęściej podczas obiadu, bo wówczas jadam mięso, ale też nie zawsze. Jak tak sobie pomyśle, to dzisiaj dwa razy spożyłem koktajl bananowy na wodzie (nigdy na mleku), na obiad zupę buraczkową (czy też barszcz, jak zwał tak zwał), a później sałatkę warzywną. W międzyczasie jeszcze kanapki z miodem, jako słodka przekąska. Właściwie więc zasada została zachowana.
Generalnie jednak nie zwracam na to uwagi. Po prostu samo tak się układa. Jajecznicę zawsze jem z pieczywem, bo przecież tak najlepiej smakuje. No i kwestia fasoli, która zawiera w równym stopniu białko i węglowodany. Społeczności jadające stale fasolę cieszą się dobrym zdrowiem, jak pokazuje historia, więc i ja włączyłem ją do jadłospisu.
Dieta rozdzielna Dr. Hay’a być może ma sens z punktu widzenia zdrowia. Być może wiele osób stosuje ją nie zdając sobie z tego sprawy, na skutek piramidy żywieniowej, w której mięso, ryby, nabiał i inne wysokobiałkowe produkty schodzą na dalszy plan. Być może… Jakkolwiek by nie było, osobiście nie przywiązuję większej uwagi do tej zasady zdrowego odżywiania.
2. Pij 4 litry wody dziennie
Próbowałem, uwierz mi. W tym dniu bardzo często odwiedzałem najważniejsze pomieszczenie w mieszkaniu. Po co pić tyle wody, skoro przelatuje to przez Ciebie jak przez jakiś filtr? Poza tym, co to za zasada 4 litry dziennie? Czyli co, mój organizm potrzebuje zawsze tyle samo wody, niezależnie od tego czy siedzę przed telewizorem cały grudniowy, mroźny dzień, czy ciężko pracuję, a potem jeszcze idę na trening interwałowy w upalny sierpniowy jakiś tam piątek?
Moim zdaniem zapotrzebowanie na wodę jest inne każdego dnia. Wskazania są różne. Jedni mówią 2 litry, inni nawet 5 litrów. Słyszałem też, że organizm stopniowo musi się przyzwyczaić do większego spożycia wody. Może moim błędem była próba wypicia od razu dużej ilości wody, zamiast zwiększać porcje co kilka dni.
Przeczytałem kiedyś taką radę, aby butelkę z wodą nosić zawsze przy sobie i cały czas popijać. No raczej nie wyobrażam tego sobie. Zwyczajny człowiek chodzi do pracy, szkoły, kina, z dziewczyną na spacer. I co, wszędzie z butelką?
Jeśli Tobie udaje się przestrzegać tej zasady, to proszę napisz jak to robisz. Może się czegoś nauczę.
3. Nie pij przed, w trakcie, ani po posiłku
Woda rozcieńcza soki trawienne znajdujące się w żołądku i przez to utrudnia trawienie zjedzonego posiłku. Tyczy się to również każdego innego napoju. Po wypiciu szklanki wody należy odczekać co najmniej pół godziny, zanim przystąpimy do posiłku. W trakcie jedzenia oczywiście nie powinieneś popijać. Trawienie trwa jakiś czas więc właściwie nie należy pić nic co najmniej 2 godziny po jedzeniu.
Hmm… Tak sobie myślę… Każdy posiłek wymaga więc 2,5 godziny bez żadnego picia. Jeśli więc zjesz swoje minimum, tzn. śniadanie, obiad i kolację, to nie wolno Ci pić już 7,5 godziny w ciągu dnia. Dołóż do tego czwarty posiłek i już masz 10 godzin bez picia.
Tak się po prostu nie da. A teraz cofnij się do poprzedniego punktu i odpowiedz sobie na pytanie: Jak przy tym wszystkim wypijać 4 litry wody dziennie??
4. Unikaj żarcia z puchy
Ideałem byłoby przyrządzać sobie każdy posiłek od podstaw, z własnych składników. Przetwórstwo to samo zło i to też wiemy. We wszystkim jednak trzeba zachować zdrowy rozsądek. Wiadomo, że świeże pomidory zawsze będą lepsze od tych z puszki, ale lepsze takie niż żadne. Jakby nie było to nadal pomidory. Zawsze jednak pamiętaj, by czytać etykiety i sprawdzać, czy nie dodano tam jakiegoś badziewia w postaci konserwantu itp.
Okazuje się, że niektóre produkty z puszki są godne uwagi i mają całkiem przyjemny skład, tzn. składnik główny, np. pomidory lub fasola, zalewa i sól.
Uważać trzeba na puszkowane owoce, bo lubią dosypywać tam cukru (byle nie za wiele), a grzechem absolutnym jest dosładzanie sztucznymi substancjami słodzącymi, np. syropem glokozowo-fruktozowym.
Warzywa z puszki mogą posłużyć do przyrządzenia sosu warzywnego, a puszkowane owoce jako dodatek do sałatki, jednak pamiętaj, aby nie przesadzać i kiedy to tylko możliwe korzystać ze świeżych warzyw i owoców.
Jak słusznie zauważyłeś, cały czas mówię o warzywach i owocach z puszki, a nie o jakiejś puszkowanej konserwie czy produkcie pasztetopodobnym. Zawsze najważniejsze będzie to czy zawartość puchy jest wysoko przetworzona czy nie. Nie ma znaczenia czy mówimy o puszce czy słoiku. Wybieraj produkty mono-składnikowe.
5. Unikaj tłuszczów nasyconych pochodzenia zwierzęcego
Temat nie jest prosty. Dietetyką interesuję się od dawna i przez ten czas zauważyłem zmienne tendencje odnośnie podejścia do jedzenia tłuszczów nasyconych. A teraz proszę Cię o ścisłą uwagę, bo całą tę historię postaram się przedstawić Ci w kilku zdaniach.
Dawno, dawno temu, ktoś wymyślił, a konkretniej amerykańscy specjaliści od żywienia formułujący zalecenia żywieniowe dla Amerykanów, że tłuszcze nasycone są niezdrowe. Oczywiście dysputa odnośnie tego trwała jakiś czas i były również całkowicie odmienne głosy na ten temat, jednak zostały całkowicie zignorowane. Dlaczego? Ponieważ wówczas chciano nakręcić sprzedać przetworzonego pożywienia, bogatego w węglowodany. No i wykazano, że tłuszcze zwierzęce są niezdrowe i zalecono społeczeństwu wybieranie tłuszczy roślinnych oraz produktów beztłuszczowych. Wiadomo, że jak się coś chce udowodnić, to się to udowodni, dlatego nie ufaj tzw. „badaniom naukowym”.
Ale to oczywiście nie wszystko. Nie chodziło zapewne tylko o wprowadzenie w życie tendencji Amerykanów do wybierania konkretnych produktów żywieniowych, ale też o produkty medyczne.
UWAGA! BĘDZIE TEORIA SPISKOWA! Przekonano całe amerykańskie społeczeństwo, a wkrótce i cały świat, że tłuszcz nasycony jest przyczyną chorób wieńcowych, miażdżycy, otyłości i wzrostu poziomu cholesterolu. Sam poziom cholesterolu nie ma właściwie związku ze zdrowiem, ale wszyscy, wraz z lekarzami musieli uważać inaczej. Dzięki temu sprzedano ogromną ilość leków na cholesterol (statyny), które są przepisywane do dziś.
Amerykańce się jednak przeliczyli. Chyba się nie spodziewali, że cała ta polityka doprowadzi społeczeństwo amerykańskie na skraj katastrofy zdrowotnej. Każdy prawdziwy Amerykanin musiał ważyć co najmniej 120 kg. Przepraszam za złośliwość. Jakkolwiek… Całe to ich Biuro ds. Żywienia musiało zmienić front i wreszcie przyznać, że jedzenie tłuszczu nasyconego od zwierząt nie ma wpływu na cholesterol, tak w skrócie. Zakazano stosowania tłuszczów trans, które w istocie odpowiadają za większość chorób cywilizacyjnych, w tym właśnie miażdżycę. Po wieloletnim oszukiwaniu przyznano co tak naprawdę zabijało ludzi przez lata.
W międzyczasie oczywiście było wielu ekspertów, którzy usiłowali edukować społeczeństwo w temacie otyłości i faktycznych jej przyczyn. W Polsce był to między innymi dr. Kwaśniewski, który wykazał, że dieta wysoko-tłuszczowa nie jest powodem nadwagi.
Świat się obudził. Dziś, każdy kto choć trochę otarł się o temat wie, że za otyłość odpowiada nadmiar węglowodanów, szczególnie tych prostych o dużym indeksie glikemicznym, a nie golonka. Niestety, niektórzy z jednej skrajności popadli w drugą. Popularność zyskała dieta paleo, która w istocie wcale nie polega na jedzeniu mięcha, ale tak się przyjęło. Gro osób zaczęło bazować na produktach wysoko-tłuszczowych. Na stołach osób uprawiających sport, w trakcie śniadania zaczęła pojawiać się jajecznica na boczku, jako bezwęglowodanowe śniadanie. Samo białko i tłuszcz. Bo przecież kto by się bał tłuszczu, dziś już wiemy jak jest.
No właśnie, więc co teraz? Jeść ten tłuszcz czy nie? Chociaż odzwierzęcy tłuszcz nasycony został niesłusznie oskarżony o wiele złych rzeczy, to jednak nie pozostaje bez wad. Co prawda spożycie tłuszczu nie spowoduje u Ciebie wzrostu cholesterolu, miażdżycy ani otyłości, jednak Twoja dieta nie powinna zawierać go zbyt wiele. Napisałem o tym nieco więcej w artykule o mięsie, tutaj:
Mięso – żryć albo nie żryć. Oto jest pytanie
Dlatego też sam nie spożywam zbyt wiele mięsa, jednak nie oznacza to, że jakoś specjalnie unikam tłuszczów nasyconych. Nie mam nic przeciwko smażeniu na smalcu, bo jeśli już mamy coś smażyć, to lepiej na smalcu niż na mega szkodliwym oleju rafinowanym. Nie mam nic przeciwko śmietanie jako dodatek do zup. Nie mam nic przeciwko jogurtowi naturalnemu, a jeśli kupuję mleko do kawy, to broń Boże odtłuszczone. Jajecznicę natomiast zjadam bez skrupułów. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że tłuszcz nie jest czymś wartościowym w diecie, to jednak wiem też, że tłuszczowa fobia to gruba przesada.
6. Ostatni posiłek w ciągu dnia jadaj maksymalnie o 18ej. Nie jedz przed snem
To może i by była dobra zasada, gdybym po godzinie 18:00 nic już nie robił i zasypiał o 20:00. Dla mnie to o tej godzinie się dzień zaczyna. Moje treningi zazwyczaj odbywają się w godzinach 20:00 – 22:00. To, o której godzinie jadasz śniadanie, obiad czy kolację, zależy głównie od Twojego trybu życia.
Zdarza się, że trenuję bardzo późno i w ciągu godziny po treningu kładę się spać. Mimo wszelkich przeciwwskazań co do jadania przed snem, wolę wówczas coś zapakować do żołądka. W końcu jestem po treningu. Nie napycham się jednak wtedy do syta. Staram się zjeść tyle, by zaspokoić głód. Dbam też o to, aby taki posiłek potreningowy, spożywany tuż przed snem, nie zawierał zbyt wielu węglowodanów. Dobrą opcją jest w takim wypadku omlet z jednym bananem.
PODSUMOWUJĄC…
Tak to już jest z tymi zasadami. Niektóre są bezsensowne i nie do końca przemyślane. Inne całkiem uzasadnione, lecz w praktyce nie do zrealizowania. Prośba do Ciebie: Jeśli przestrzegasz którejś z tych zasad, daj znać.
A w kolejnym wpisie: 6 zasad zdrowego odżywiania, których BEZWZGLĘDNIE przestrzegam, choćby nie wiem co. Tymczasem.
Napisałeś, że nie jadasz nabiału. Dla mnie, trochę zapracowanego człeka, co oczywiście nie jet dobrą wymówką:), ale tak to sobie tłumaczę, twaróg to takie podstawowe źródło białka. Rano śniadanie składa się trochę twarogu, jogurt, banan i płatki owsiane. Po treningu często jadam twaróg z jogurtem i jakiś owoc (zazwyczaj banan:)). Wiem, że dużo jest przepisów i porad w necie, ale, że głównie czytam Twojego bloga i stosuje się do Twoich wskazówek, czy mógłbyś podać kilka przykładów swoich posiłków. Nie chodzi o konkretne przepisy, tylko co głównie jadasz na śniadanie, obiad, przed i po treningu. Jakoś łatwiej mając konkretne przykłady produktów… Czytaj więcej »
Właściwie w tekście jest mniej więcej zarys tego co jem: …Jak tak sobie pomyśle, to dzisiaj dwa razy spożyłem koktajl bananowy na wodzie (nigdy na mleku), na obiad zupę buraczkową (czy też barszcz, jak zwał tak zwał), a później sałatkę warzywną. W międzyczasie jeszcze kanapki z miodem, jako słodka przekąska… I de facto na śniadanie zazwyczaj jadam/pijam koktajl bananowy (dwa banany + miarka sezamu + dwie miarki płatków owsianych + woda – te miarki takie niestandardowe, od pojemnika kupionego w jakimś sklepie). Koktajl piję też przed lub/i po treningu. Obiad to w sezonie często młode ziemniaki z jajkiem sadzonym i… Czytaj więcej »
Dzięki za odpowiedź.
Ha, wychodzi na to, że ja jadam podobnie do Ciebie, prócz twarogu oczywiście.
Może ja też spróbuję zamienić nabiał na jajka, dorzucę do menu więcej fasoli i zobaczymy jak to będzie.
Jak narazie Twoje rady i wskazówki działają :-), więc tu też powinno być ok.
Jeszcze raz podziękował za odpowiedź.
A czym smarujesz chleb lub bułki?
Masłem
Myślę że powinieneś zdecydować się czy porady które dajesz są podparte jakimiś badaniami lub literaturą, czy zbiorem ciekawostek z internetu. Bo jak mam odczytać ten fragment: “Niektóre są bezsensowne” – jak są bezsensowne to są mitem nie faktem naukowym. Takim czymś jest dieta Hay’a (swoją drogą, skoro uważasz ją za słuszną to czemu “doktorek”?).
Takie wpisy podważają twój autorytet, bo można zacząć się zastanawiać czy i reszta twoich porad nie jest “bro science”.
Są niektóre bezsensowne moim zdaniem, np. jadanie do 18ej. Nie jest to mit, bo de facto wiele osób schudło jadając kolację o 18ej, ale sama zasada to wielkie niedomówienie, bo dużo zależy od trybu życia. Większy sens miałoby np jadanie maks 3 godz przed snem czy coś na kształt tego. Dlatego moim zdaniem to bez sensu. Co do Haya, myślę że może to być uzasadnione. Nie neguję tego. Nie miałem zamiaru podważać tej zasady, ani udowadniać czy to mit czy nie mit. Moim celem jest pokazanie, że taka zasada jest i wyjaśnienie dlaczego ja jej nie przestrzegam. Co nie znaczy… Czytaj więcej »
Doktorek, tak samo jak Rafałek, sugeruje albo że darzysz kogoś dużą sympatią, albo podważasz jego doświadczenie i wiedzę.
Odnośnie nie jedzenia przed 18.00, to jest właśnie mit nie zasada. Na to chciałem ci zwrócić uwagę.
No byłem już nazywany Rafałkiem, ale nigdy bym nie pomyślał, że ktoś w ten sposób podważa moją wiedzę :-/ Hmm… Czytałem kiedyś książkę, na której mocno opieram swoje żywieniowe poglądy. Była to analiza diet różnych społeczeństw i faktycznie w zdrowych i długo żyjących społecznościach konsumpcję kończy się w okolicach godziny 18:00. Tyle, że plan dnia tamtejszych kultur miał/ma klasyczną strukturę: pobudka wcześnie rano, praca, większość kalorii spożywana do południa, po południu niewielkie posiłki w tym kolacja około 18ej i dość wczesny sen, aby od rana znów być na obrotach. Tak więc tej zasady nie nazwałbym mitem. To się sprawdza w… Czytaj więcej »
Apropo picia wody i ogólnie nawodnienia. Zastanawia mnie czy owoce są wystarczające żeby nawodnić organizm? Pamiętam jak kiedyś wlewalem w siebie wodę litrami bo myślałem że mnie to nawodni. Nie byłem ani trochę nawodniony a wręcz przeciwnie, a mój mocz wyglądał dosłownie jak woda i musiałem biegać do toalety co pół godziny. Teraz zazwyczaj piję tylko dwie szklanki mleka z rana, zjem jakieś owoce w ciągu dnia i to wszystko i czuję się bardzo dobrze. O dziwo nawet w dni treningowe tak samo robię. Wróciłem z biegu wziąłem sobie kilka zimówek z podwórka i nie mam nawet ochoty nic pić.… Czytaj więcej »
Owoce nawadniają, ale nie da się nawodnić samymi owocami. Woda to woda. Oczywiście te rekomendacje 3 l dziennie może są nieco przesadzone. Tzn dotyczą ogólnego spożycia wody, z żywności także, a nie samej wody. Moim zdaniem klasyczne podejście – 6 szklanek, jest odpowiednie. Przy założeniu, że tyle właśnie wypijasz, dostarczenie rekomendowanego 0,3 l/10 kg masy ciała jest do osiągnięcia. Wypijasz 1,5 l wody i ten dodatkowy litr z owoców itd.